Ćėąāķą’
Āń’ źīėėåźöč’
Čē ńåščč ōčšģū "Muza"
Źėóįķą’ ńåšč’ "Pronil"
Ļīėüńźčé äęąē
šąēķīå
×åńėąā Ķåģåķ
Breakout
SBB
Ļīėüńźčé šīź
- šąēķīå
Īįńóäčņü ā ōīšóģå
Ēąźąēąņü CD-.R
Ļī÷ņą
|
Polish Jazz Archive Series vol. 3
FROM
IMPROYISING JAZZ SERIES
Side A
1. ILL NEVER SAY NEVER AGAIN, AGAIN 2:10
(Don Redman). Muza 2824 a (mx
4412, A-33), also Muza N 0018. Recorded in Warsaw Phil-harmonie Hali,
November 16, 1955
Melomani: Jerzy Duduś Matuszkiewicz
cl, leader; Andrzej Idon Wojciechowski tp, Witold Dentox
Sobociński - tb, Andrzej Trzaskowski - p, Witold Kujawski - b, Antoni
Studziński dr, Carmen Moreno voc
2.
ROYAL GARDEN BLUES 2:07
(C. Williams, S. Williams). Muza 2824 b (mx 4413, W-267), also Muza
L 0133, Pronit L 0133. Recorded
in Warsaw Philharmonic Hali, No-vember 16, 1955.
Melomani: same as track 1, except Moreno
voc
3.l CANT GIVE
YOU ANYTHING BUT LOVE, BABY 2:10
(D. Fields, J. McHugh). Muza 2825
a (mx 4411, A-33), also Muza N 0018. Recorded in Warsaw Philharmonic Hali,
November 16, 1955
Melomani: same as
track 1, Matuszkiewicz ts, cl; Sobociński out.
4.
BABY, YOURE DRIYING ME GRAZY 2:45
(L Armstrong). Muza 2825 b (mx
4414, W-267), also Muza L 0133, Pronit 0133. Recorded in Warsaw Philharmonic
Hali, November 16, 1955.
5. ON
THE SUNNY SIDE OF THE STREET 3:05
(D. Fields, J. McHugh). Muza 2826 a (mx 4452). Recorded in Warsaw Philharmonic
Hali, No-vember 24, 1955
Józef Maiurkiewicz Ensemble: J. Mazurkiewicz
ts, Alan B. Guziński vib, Aleksy
Krauzo-wicz - p, Marian Jurga g, Wacław Królikiewicz b,
Mirosław Ufnalewski dr, Jeanne Johnstone voc
6.
OH, BOP SHBAM, BE BOP 2:50
(D. Giłlespie). Muza 2828 a (mx 4442). Recorded in Warsaw
Phiłharmonic Hali, November 28, 1955.
Stelan Buga Ensemble: Wojciech Farkas - cl, Juraj
Berczeller p, Vlcdislav Hajchl g, Gustaw Wicherek b, Stefan Begala
dr, G. Wicherek and J. Kunicki vocal duo
7.AIR MAIŁ SPECIAl 3:00
(B.
Goodma-}. Muza 2829 a (mx 4443, W-284). Recorded in Warsaw Philharmonic Hali,
No-vember 23, 1955.
Stefan
Buga Ensemble: same
as track 6, except vocal duo
Side B
1.RIFF IN
SI-BEMOL 3:00
(G. Calvi). Muza 2831 a (mx 4417),
A-23), also Muza N 005, Veriton V-0206. Recorded in Warsaw Philharmonic Hali,
November 17, 1955.
Jan Walase kJazz Ensemble: J. Walasek - ci, Alojzy Thomys
as, Jerzy Herman p, Jan Czekalla (Ciano) g, Zenon Woźniak b,
Antoni Studziński d
2. WHAT IS THIS THING CALLED
LOVE 3:13
(l.
Berlin). Muza 2835 a (mx 4560). Recorded in Warsaw Philharmonic Hali,
December 30, 1955.
Jan
Walasek Jazz Ensemble: J. Walasek - ts, Władysław Kowalczyk - cl; piano and bass same
as track 1, Szymon Walter dr
3.TEA
FOR TWO 3:10
(Caesar,
Youmans). Muza 2836 a (mx 4562). Recorded in Warsaw Phiłharmonic Hali,
December 30, 1955.
Jan Walasek Jazz Ensemble: same as
track 2.
4.PERDIDO 3:08
(J.
Tizol). Muza 2832 a (mx
4486). Recorded in
Warsaw Philharmonic Hali, December 9, 1955.
Władysław
Kowalczyk Ouartet: W.
Kowalczyk ts, Jerzy Herman p, Zenon Woźniak b, Szymon Walter dr
5.BODY AND SOUL 3:14
(J.
W. Green). Muza 2834 b (mx
4565). Recorded in
Warsaw Philharmonic Hali, December 30, 1955.
Władysław
Kowalczyk Ouartet: same
as track 4, Kowalczyk - cl
6.COME BACK TO VIRGINIA 3:00
(Cook,
Heywood). Muza 2900 a (mx 4649). Recorded in Warsaw Philharmonic Hali,
Ja-nuary 30, 1956.
Władysław
Kowalczyk Ouartet: W.
Kowalczyk ts, cl; Albert Fuli p, Zenon Woźniak b, Janusz Mrek
Byłiński dr
Z początkiem 1949 roku polska muzyka rozrywkowa w zasadzie
została ograniczona do namiętnych tang, porywających
walców, skocznych oberków i dziarskich polek. Przestano
nagrywać zespoły Braci Łopatowskich, Boveryego, Skowroń-skiego
i Górkiewicza. Inne, by egzystować, musiały zmienić
repertuar. Wszystko, co było zbliżone do muzyki jazzowej, uznano za
obce.
Ale równolegle do schematycznego, oficjalnego życia
muzycznego, kwitła działalność mniej na pokaz, za to
bardzo dynamiczna, która w połowie lat 50-tyćh
doprowadziła do eksplozji muzyki jazzowej w Polsce.
Zespołem, który utworzony w Łodzi w 1947 roku
przetrwał przez te wszystkie trudne łata i w konsekwencji
doprowadził do ożywienia życia muzycznego w Polsce, był
zespół Melomanów, któremu w całości
poświęcono poprzednią, drugą płytę tej serii. Z
wielkim wzruszeniem słucha się dziś tych dawnych nagrań,
o których istnieniu przez długie lata nie wiedziano, a
które wypełniają białą kartę w historii
polskiego jazzu. Posiadają wartość nie tylko muzyczną,
lecz a może przede wszystkim historyczną, gdyż są
świadectwem minionego okresu. Mają jakąś niepowtarzalną
atmosferę - nastrój, którego brak wielu nagraniom
współczesnym; może bardziej doskonałym pod
względem technicznym i warsztatowym, ale jakże często
pozbawionym niezbędnego muzyce jazzowej
klimatu.
Nagirania Melomanów zamieszczone na płycie poprzedniej
były jakby preludium do pełnego sukcesów okresu połowy
lat 50-tych: udziału zespołu w pierwszej po latach dużej imprezie
jazzowej, symbolicznie nazwanej Jam Session No 1 (Warszawa,
marzec 1955), ogólnopolskim Turnieju Jazzowym zorganizowanym latem
tego samego roku w warszawskiej Hali Gwardii, imprezach nowopowstałej
Estrady Jazzowej (m. in. Studio 55 i Seansie z
powidłami tak przetłumaczono jam-session!). Z programem Estrady
Jazzowej Melomani jeździli po całej Polsce, wszędzie
zdobywając sobie rzesze zwolenników. Nagrali też swe dwie
pierwsze płyty, które zainaugurowały powstanie nowej serii
płytowej p.n. Jazz improwizowany. Dzisiejsza edycja Polish Jazz w
prostej linii jest kontynuatorem tradycji zapoczątkowanej przez
tamtą serię.
Pierwsze cztery utwory Melomanów zamieszczone na tej
płycie, można uznać za w ogóle pierwsze po wojnie polskie
nagrania jazzowe. W porównaniu z nagraniami Melomanów zamieszczonymi
na płycie poprzedniej, które dotychczas nigdy nie ukazały
się na płytach gramofonowych, w składzie Melomanów
zaszły pewne zmiany personalne: na puzonie słyszymy Witolda
Sobocińskiego (dziś znanego operatora filmowego, m. in. autora
zdjęć do filmu Andrzeja Wajdy Ziemia obiecana), który w
składzie nowoczesnym grał na perkusji; teraz został
zastąpiony przez nowy nabytek Melomanów Antoniego
Studzińskiego. Zgrabnie hotującą (jak to się
wówczas mówiło) i swingującą wokalistką
zespołu była pochodząca ze Śląska Carmen Moreno,
która wkrótce potem wyszła za mąż za znanego
saksofonistę Jana Waiaska, i która dotąd śpiewa z jego
zespołem. Przejdźmy do porządku nad stroną
językową jej śpiewu utrwalonego na płycie. Jak
pisał recenzent Bez względu na treść, tytuł,
język i charakter utworu, Carmen podaje słuchaczowi jedynie
jakiś ogólny charakter i nastrój slangu, bez
możliwości zrozumienia choćby jednego słowa
śpiewanego tekstu, l jeszcze jedno. Jak wynika z dyskografii,
płyty zostały nagirane w listopadzie 1955 roku, natomiast na rynku
ukazały się dopiero w połowie 1956 roku. Tak więc
już w chwili, gdy trafiły do rąk miłośników
jazzu, te pierwsze polskie płyty jazzowe posiadały wartość
jedynie archiwalną.
Drugi z zespołów słyszanych na tej płycie, prowadzony
przez klarnecistę-skrzypka Józefa Mazurkiewicza, odegrał
dużą rolę w przezwyciężeniu niechęci
ówczesnej dyrekcji muzycznej Polskiego Radia do muzyki jazzowej. W
programie Rozgłośni Warszawskiej pierwszy na antenie
rozpoczął cykl koncertów muzyki synkopowanej, i dzięki
wytrwałości i dużej popularności udało mu się
przelamac monopol Cajmera i Górkiewicza. O ile dziś zespół
Mazurkiewicza za siedzibę obrał sobie sale hotelu Europejskiego,
to wówczas, w połowie lat 50-tych, jego stałą
bazą była warszawska kawiarnia Nowy Świat. Codziennie,
prócz poniedziałków, wszystkie stoliki na długo przed
rozpoczęciem koncertu były pozajmowane przez licznych
miłośników tego zespołu, do których zaliczałem
się również i ja. Z zespołem Mazurkiewicza czasami
śpiewała Jeanne Johnstone-Schiele -Angielka, która w czasie
wojny pełniła służbę w oddziałach Pomocniczej
Służby Kobiet (WAAF) na ^polskim lotnisku w Northolt, tam
wyszła za mąż za polskiego lotnika, z którym po wojnie
przyjechała do Polski. Od samego początku była związana z
naszym raczkującym wówczas jazzem, śpiewała podczas
pierwszych imprez organizowanych w warszawskiej YMCA, potem z zespołem
Mazurkiewicza, a pod koniec swej kariery z Warszawskimi Stompersami i Old
Timersami. Pierwszą stronę tej płyty zamykają dwa
nagrania zespołu, co do którego można by mieć pewne
wątpliwości, czy powinien się znaleźć w tej antologii.
Wydaje się jednak, że całość bez niego byłaby
niepełna. Pomijając bowiem fakt, że został już
umieszczony w polskich dyskografiach jazzowych, jest to pierwszy
zespół jazzowy o składzie międzynarodowym,
który został utrwalony na płytach Muzy. Są to
nagrania dokonane przez mieszany czesko-polski zespół Stefana Bugi
skrzypka, którego wprawdzie tu nie słyszymy, dle który
całość firmował swym nazwiskiem. Po Józefie
Mazurkiewiczu drugim w hierarchii popularności, a może nawet od
niego popularniejszym w Warszawie, był saksofonista tenorowy i
klarnecista Jan Walasek. Któż z dawnych miłośników
muzyki jazzowej, bywalców koncertów w Hali Gwardii i
Czerwonej Oberży na Żurawiej, baraku Ministerstwa Komunikacji na
Wspólnej nie znał jego słynnego złotego saksofonu?
Kto nie podziwiał jego ekspresyjnej gry, która niejednego
słuchacza ekscytowała, pobudzała do krzyku? W
przeciwieństwie do wielu naszych ówczesnych muzyków
jazzowych, Jan Walasek już wtedy był muzykiem profesjonalnym, z
dużym stażem estradowym. Był doskonałym instrumentalistą,
posiadał piękny, oryginalny ton i całkowicie opanowaną
technikę zadęcia i krycia. Podczas gry, z saksofonem się nie
zmagał, instrument ten nie stanowił dla niego trudnej do
rozszyfrowania zagadki. Po prostu grał. Będąc muzykiem
niezwykle wyczulonym na interpretację stylową i stylową
improwizację bez wątpienia był jednym z czołowych
polskich saksofonistów połowy lat 50-tych. Dziś gra
gdzieś w świecie. W serii Jazz improwizowany zespół
Jana Waiaska nagrał osiem utworów, z których na tej
płycie znalazły się trzy, dokonane w rozmaitych składach
tak instrumentalnych, jak personalnych. Niezwykle ciekawe są nagrania
kwintetu Waiaska, z klarnecistą Władysławem Kaczką
Kowalczykiem. W utworach tych doszło do konfrontacji dwóch
wielkich indywidualności, co dało atmosferę pełną
napięcia i nerwowej zawziętości. Jak wówczas pisał
jeden z recenzentów ...odczuwa się to nie tylko w grze
solistów, ale nawet sekcji rytmicznej, co doprowadziło do pewnego
skrzywienia stylowego gry Hermana. Jest on tu zupełnie innym
pianistą nie posługuje się charakterystycznymi dla siebie
postępami improwizacyjnymi. Jakby uzupełnieniem tych
słów są dwa następne utwory, dokonane właśnie
przez kwartet wspomnianego Władysława Kowalczyka, z akompaniamentem
tej samej sekcji rytmicznej, z którą grał kwintet Jana
Waiaska. Posłuchajmy uważnie, jak Kowałczyk grał w
tamtych latach na klarnecie, zwróćmy uwagę na ton
instrumentu. Podobne brzmienie klarnetu w drugiej połowie lat 60-tych
stało się cechą charakterystyczną gry znakomitego muzyka
amerykańskiego Pee Wee Russella, uznanego za najwybitniejszego
klarnecistę jazzowego świata. Zauważmy też, jak
zespół ten inaczej brzmi z innym pianistą i innym
perkusistą: w Come Back To Virginia na fortepianie gra murzyński
pianista Albert Fuli z goszczącej wówczas w Warszawie ..Everyman
Opera z Nowego Jorku, zaś na perkusji Janusz Mrek Byliński,
uważany za jednego z najlepszych wówczas polskich
perkustów.
|