|
GOLDEN
ERA OF THE „MELOMANI” GROUP Side A
1.
THEME SONG OF THE
“MELOMANI” GROUP (SEPTEMBER SONG)
(K.
Weill, Andersen)
2. CARAVAN
(Tizol,
Ellington, Mills) 3. SEPTEMBER IN THE
RAIN
(Dubin, Worren) 4. BLUES IN “B”
5. LULLABY OF BIRDLAND
(G.
Shearing) 6. BLUE AND
SENTIMENTAL
(Basie, Liyingston, Davis) 1.
HONEYSUCKLE ROSĘ
(Waller.
Razaf) 2.
HOW HIGH THE MOON
(Hamilton,
Lewis) 3.
JUMPING WITH SYMPHONY SID
4.
MOVE
(Denzil
Best) 5.
BODY AND SOUL
(Heyman,
Sour, Eyton, Green) 6.
DRUMS BOOGIE
(G. Krupa) Jerzy “Duduś”
Matuszkiewicz - ts, cl, leader; Andrzej “Idon” Wojciechowski —
tp; Krzysztof Komeda Trzciński
— p (A-1,2); Andrzej Trzaskowski - p; Witold Kujawski - b; Witold “Dentox”
Sobociński — dr 1952 (A-1,2), 1953
(A-3,4,5,6) J 1954 (B-1,2,3,4,5,6) v Redakcja serii; A. Zarębski, A,
Karpiński Rekonstrukcja nagrań
archiwalnych: J. Złotkowski Stan techniczny przekazanych mi przez Jerzego Matuszkiewicza taśm
był rozpaczliwy! Leje przewijane od ponad dwudziestu lat, ała
się za byle dotknięciem, miejscami ubytki. Taśmy
założone na magnetofon rwalie się co kilkanaście
metrów. W pierwszej kolejnosci należało
więc wszystkie taśmy
przekopiować, nać wyboru, zrekonstruować wybrany material,
ustalicz dane dyskograficzne. Przy opracowaniu tych ostatnich cenna była
mi pomoc Jerzego Matuszkiewicza, szczególnie przy ustalaniu dat i
miejsc poszczególnych sesji nagraniowych fikowaniu pianistów
„Melomanów”: Krzystora Komedy Trzcińskiego i Andrzeja
Trzaskowekiego. Wreszcie prace zostały pomyślnie zakonczone. Historia „Melomanów” zaczęła
się w kwietniu 1947 w Lodzkiej
YMCA, kiedy to grono
młodych milośników muzyki
utworzyło kłub muzyczny
„Melomani” z wlasną orkiestrą i zespołem
wokalnym. Do grona organizatorów
„Melomanów” należeli: Jerzy Brogskz,
Janusz Cegiełła, Aleksander Liniecki, Marian i Tadeusz
Suchoccy, Marek Szczerbiński
(Sart), Roman Wasiliewski,
Romuald Źylińsky. W
zespole taneczno swingowym grali:
Brodzki, Cegiełła, prącia Suchoccy,
Szczerbiński, Wiesław
Lutrosiński, Witold Sobocińskz i Andrzej Wojciechowski;
w zespole wokalnem spewali Liniecki, Szczerbiński i Wasiiewski. „Nie
był to jednak swing w dzisiejszym
rozumieniu tego słowa. charakter muzyki określał niski
wówczas stan kultuty jazzowej w Lodzi, a także brak
instrumentów (...) Brak też było
płyt, nut i taśm.
(Jerzy Brodzky w wiwidzie udzielonem
udzielonym „jot”, „Jazz” maj
1962). Wkrótce łódzcy
„Melomani” nawiqzali kontakt
s warsyawską YMCA,
która od 1947 r.
Posiadała własne jazz-club o
zacięciu profesjonalnym, skupiającz takich
muzyków jak: Charles Bovery, Janusz Bylinsky Waclaw Czyż, Jeanne
Johnstone, Wiesław Machan, Waldemar Maciszewski (Valdi), Jan
Issakiewicz, Juliusz Skowronski. Jedno
z tych jazzowych spotkań zakończiło
się... wspólnym
odgruzowywaniem Placu 3 Krzyży! Jesienią 1949 r.
„...pozyskaliśmy do naszego »y!e
kogo, bo późniejszą
- i obecną - gwiazdy jazzu.
Dowiedziałem się, że w stołówce uniwersitetskiej -
„Gęsie pióro” na Piotrkowskiej – peweń facet
świetnie gra na saksofonie. Poszedłem tam, posluhałem.
Przyjechał właśnie z Krakowa, by zapisacz się do
Wyższej Szkoły Filmowej. Przedstawilismy się
sobie. Jerzy Matuszkiewicz
— powiedział. Przyszedł do nas i zaczqł z nami
grać. Wkrótce potem „Ymcę” rozwiązano. Zamiast
niej powstało stowarzyszenie ,,Ognisko”, które jednak
nie zgodziło się na przyjęcie „Melomanów”. Jeszcze
jakiś czas graliśmy razem, ale coraz ktoś odpadał,
aż w końcu zespół przestał istnieć.
Pozostała po nim tylko dobra firma — różne zespoły
grały później pod tą samą nazwą — i
wspomnienie”. (Jerzy Brodzki - ditto). Jednak późniejsze lata i
występy drugich „Melomanów” pod kierownictwem Jerzego „Dudusia”
Matuszkiewicza odnowiły ruch jazzowy w Polsce i nadały mu
właściwy artystycznie kierunek. Mimo wielu nazwisk, które później miały dużo
do powiedzenia w polskim jazzie, również i tego zespołu nie
można nazwać jazzowym — raczej jazzującym z programem
rozrywkowym. Po reorganizacji, po której z dawnego składu
pozostali tylko Sobociński, Wojciechowski i Matuszkiewicz, zaś
doszli Witold Kujawski i 17-letni pianista krakowski Andrzej Trza-skowski,
„Melomani” zaczęli kształtować swe jazzowe oblicze. Muzycy ci
stanowili trzon zespołu skupiającego muzyków z Krakowa i
lodzi, których ambicją stało się granie czystego jazzu,
bez naleciałości rozrywkowych. Program oparto na nowym (u nas)
stylu be-bop. Z „Melomanami” nawiązał też
współpracę „petersonowski” pianista z Poznania Krzysztof
Komeda Trzciński. Stałe występy dwóch pianistów
— Trzaskowskiego i Trzcińskiego - bynajmniej nie spowodowały zmian
personalnych w zespole: sprawę rozwiązano w ten sposób,
że na imprezach Trzaskowski grał... na akordeonie. Kilkanaście lat temu rozmawiałem z Jerzym „Dudu-siem”
Matuszkiewiczem o „Melomanach”. Oto fragment tej rozmowy, w
całości zamieszczonej w lipco-wo-sierpniowym numerze m-ka „Jazz” z
1962 r. „W jaki sposób odbywało się wówczas opracowywanie
repertuaru i gdzie mieliście próby? Przecież znalezienie
sa|i ze względu na rodzaj muzyki uprawianej przez „Melomanów”
musiało natrafiać na trudności nie c|o przezwyciężenia”. „Opracowywanie programu i wspólne granie odbywało się
podczas tzw. „mieszkaniowych spotkań”, gdzie z braku
materiałów nutowych j oryginalnych nagrań godzinami
siedzieliśmy przy radioodbiorniku, wsłuchując się w
grę znanych solistów i zespołów. A później próbowaliśmy grać razem. Był
to okres ciężkiej, ale ciekawej pracy, dającej dużo
zadowolenia, pracy opartej przede wszystkim na ogromnym entuzjazmie. W
latach 1953—54 nawiązaliśmy kontakt ze stolicą (...),
graliśmy w sławnych wówczas tancbudach: „Czerwona
Oberża” na Żurawiej i KS „Polonia” na Foksal. Grywał
często z nami pianista, który wówczas zaliczał
się do „wielkiej trójki” polskich pianistów jazzowych,
Edward „Gwidon” Wi-dełski. Naszą działalność
powiązaliśmy następnie z Jerzym Skarżyńskim, w
Łódzkiej Szkole Filmowej robiliśmy wspólnie
ilustrację do audycji „To jest jazz”. Program tej audycji był
muzycznie bardzo urozmaicony i obejmował style od nowego orleanu po
be-bob”. „W związku z tym nastąpiło chyba wyraźne
zróżnicowanie zespołu na tradycjonalistów i
modernistów?” „Do powstania dwóch składów
„Melomanów” jeszcze daleko, ale już wtedy zaczęły
się zarysowywać skłonności stylowe poszczególnych
muzyków. Pracę podzieliliśmy w ten sposób, że
Trzaskowski opracowywał program nowoczesny, a ja tradycyjny. W tych
dwóch wersjach zespołu występujemy w 1954 r kilku imprezach
w Krakowie i Łodzi. W dalszym ciągu, ze względu na
trudności lokalowe, gramz często w mieszkaniach prywatnych, jak np.
u pp. Fersterów w Krakowie. Na te spotkania przychodził student
Krakowskiej Szkoły Muzycznej - Andrzej Kurylewicz. Z każdym
miesiącem powiększała się grupą jazzmanów i
jazzfanów, tak że pięciopokojawe mieszkanie pp.
Fersterów okazało się za małe na nasze spotkania. Wtedy
grupa krakowskich miłośników jazzu wpadła na
pomysł wynajęcia sali gimnastycznej w Szkole Podstawowej na
Zwierzyńcu 11 listopada 1954 roku, w Dzień Zaduszny odbył
sią pierwszy, duży zjazd miłośników i
muzyków jazzowych z całej Polski”. Takie były początki słynnych, do dziś organizowanzch
Zaduszek Jazzowych. Od tego czasu o zespole „Melomanów”
słyszało się coraz częściej i głośniej.
Wiązało się to w dużej mierze ze zmianami w politzce
kulturalnej kraju. Zespołami jazzowymi zainteresowalo się
Państwowe Przedsiębiorstwo Imprez Estradowych i choć do jazzu
nadal podchodzono z dużą rezerwą „Melomanów”
zaangażowano na występy. Dżięnki temu zespół
szybko zyskał popularność w całej Polsce a
zapotrzebowanie na koncerty jazzowe v|zrastało. W marcu 1955 r. w
Warszawie zorganizo dużą imprezę „Jam Session No. 1”, w
której prócz „Melomanów” w obydwu wersjach
stylistycznyc - tradycyjnej i nowoczesnej - wzięli udział muzici
warszawscy: Alan B. Guziński (trąbka) i wibral Janusz ,,Mrek”
Byliński (perkusja) i Jan Walasek (saksofon tenorowy). Z tymi muzykami
spotkamz się na trzeciej płycie serii „Archiwum Polskiego Jajju”
zawierającej reedycje popularnych niegdyś płyt „Jazz|
improwizowany”. Mimo nieprzychylnego nastawienia części
ówczesnej krytyki muzycznej zainteresowanie jazzem wzmogło
się do tego stopnia, że latem samego roku w Hali Gwardii w
Warszawie zorganizowano koncert p.n. „Turniej jazzowy” z udzialem
„Melomanów”, zespołów Andrzeja Kurylewicza z Wandą
Warską, Jana Walaska i Józefa Mazurkiewieża. W listopadzie odbyła
się trzecia wielka impreza jazzowa - „Studio 55”, podczas
której grali „Melomanii” i zespół Walaska. Koncert
wypadł doskonale i od tamtej pory jakby załamała się
bariera nieufności i niechęci do jazzu, pojawiają się pil
sze przychylne recenzje, na koncerty zaczyna chodżicz
publiczność bardziej wyrobiona muzycznie. Zopanowała moda na
jazz. Potem jeszcze były historyczne imprezy „Seans z powidłami”
(,,Melomani” i zespol Kurylewicza) oraz „Zimno i Gorąco” („Melomani w
dwóch wersjach stylistycznych), ale to już były
całkiem inne lata... O roli „Melomanów” w historii polskiego jazzu ich znaczeniu dla
polskiej kultury pisano już wiele, ale oto po raz pierwszy, dzięki
zgolą sensacyjnemu odnalezieniu tych unikalnych nagrań, mamy
możni usłyszenia jak zespół ten brzmiał w
rzeczywiste: W nagraniach tych, jaka szkoda, że tak niedoskonałych
pod względem technicznym, można się doszukać rozmaitych
wartości, można też dostrzec caly szereg
błędów. Ale nie zapominajmy, że są one przede
wszystkim dokumentem pewnego okresu historycznego, bez którego
dzisiejsze sukcesy polskich muzyków jazzowych na arenie
miedzynarodowej nie byłyby możliwe. Cieszmy się więc,
że zostaly uchronione od zapomnienia. Andrzej Zaręll |