|
POST-WAR
DANCE BANDS Charles Bovery Jazz Orchestra: Ch. Bovery -ts, Edward
Ciesielski — tp, Franciszek Gór-kiewicz — tp, Juliusz Skowroński
— as, Stefan Jakowlew — cl, Henryk Orłowski — tb, Kazimierz Morawski —
tb, Wacław Czyż — p, un-known bass, probably Janusz
"Mrek" By-liński — dr 2. GDY JAZZ GRA (ORGAN GRINDER-S SWING)* 3:03
(Parish, Mills, Hudson). Gong 420/413 (mx 12025). Recorded in Cracow, 1946. Jerzy Harald Band: J. Harald - p, Wilhelm
Habryka - cl, Konrad Bryzek - v, Bernard Waloszek — g, Wiktor Gadziński
— b, Maksymilian Rgczka - dr, Kazimiera Kaliszewska - 3. W CIENIU DRAPACZY
CHMUR (IN THE SHADOW OF SKYSCRAPERS) **
3:00 (Franta Cech). Muza 1145b (mx Wa-224). Recorded in Warsaw, Novernber
10, 1948. Kazimierz Obrębski Jazz
Orchestra: K. Obrębski — tp,
Józef Mikutowski - as, others unknown. 4. HARLEM 2:35 (Eddie Carroll). Muza 1104a (mx Wa-238). Recorded in Warsaw,
November 15, 1948. Mieczysław Janicz Jazz Ensemble: M. Janicz
-acc, Władysław Nowicki or Stefan Rembowski — p, unknown — cl,
unknown — tp, Janusz Ję-drzejczak — g, Kazimierz Szczepański — b,
Janusz ,,Mrek" Byliński — dr 5. W NASTROJU (IN THE MOOD) * 2:45
(Joe Garland, Andy Razaf). Melodje 133a (mx 47451). Recorded in Poznań,
September 1948. Łopatowscy Bros. Jazz
Orchestra: Włodzimierz Łopatowski - as, cl (?); Doratyński -as;
Stefan Brodziński — ts, cl; Józef Sołtys -ts; Pinkus
Bajgelman — tp; Jerzy Bogdzie-wicz — tp; Romuald Naruszewicz - tp (?); Suski
- tb; Henryk Orłowski — tb; unknown 3rd trombone; Czesław Uzdowski
- p; Jan Jasiński — b; Kazimierz Sosiński — g (?); Goltmic - dr;
Daniel Łopatowski - con-ductor 6.KARAWANA (CARAVAN) * 2:25 (Ellington,
Tizol, Mills). Melodje 161 b (mx 47457), reissued on Muza łabel 1982b.
Recorded in Poznań, September 1948. Łopatowscy Bros. Jazz Orchestra: same as track 5. 7. CHATTANOOGA CHOO
CHOO ** 2:30 Mack Gordon, Harry Warren). Melodje 132b (mx 47447). Recorded in
Poznań, September 1948. Łopatowscy Bros. Jazz
Orchestra: same as track 5. Skowrońskf And
Górkiewicz Jazz Ensembie: Juliusz Skowroński — as, cl;
Franciszek Górkiewicz - tp; Adam Kwtzner - ts; Jan Caj-mer — p;
Stanisław Navalany (Nawarski) — g; Władysław Skrzypiec - b;
Mieczysław Woźniak — dr 2. CHIŃSKA
DZIELNICA (CHINATOWN, MY CHINATOWN) ** 2:43 (Schwartz, Jerome, Cz.
Januszewski arr.). Muza 1021a (mx Wa-123). Recorded in Warsaw, November 28,
1948. The Czejand's Choir: Czesław Czejand — tenor, Roman Szach
- baritone, Zygmunt Syl-westrowicz — bass, Adam Muszyński — tenor, unknown
rhythm section. 3. ZEW KREOLSKIEJ
MIŁOŚCI
(CREOLE LOVE CALL) * 4:02 (Ellington, Miley). Muza 2893a (mx 4461). Recorded in Warsaw
Philharmonic Hali, De-cember 12, 1955. Charles Bovery Jazz Orchestra: Bolesław
Bu-ławka, Bolesław Lutarewicz, Adolf Marszałek - trumpets;
Ch. Bovery - ts, leader; Władysław "Kaczka" Kowalczyk —
ts, cl; Pan-kracy Zdzitowiecki, Leon Piwkowski - trom-bones; Andrzej
Aftowicz, Marian Krakowiń-ski - altos; Maciej Kasprzycki - b; unknown
piano; Janusz "Mrek" Byliński or Zbigniew Rajniger — dr 4. TYTUŁ
NIEZNANY (UNKNOWN TITLE)** Never released on records. Live
recording of the concert given on the occasion of the X Anniversary
"Życie Warszawy" Daily at the "Gwardia" sporting
club hali. Warsaw, No-vember 14, 1954. Jan Cajmer Orchestra: Juliusz
Skowroński, Andrzej Aftowicz - altos; Albert Pradella, Adam Kutzner -
tenors; Stefan Jakowlew -bs; Franciszek Górkiewicz, Jan Brągiel,
Romuald Naruszewicz — trumpets; Alfons Za-charek, Henryk Orłowski,
Kazimierz Morawski - trombones; Jerzy Wasiak - p; Stanisław Nawarski
(Navalany) — g; Władysław Skrzypiec - b; Edward Grochowski — dr;
Jan Cajmer — conductor 5. RAPSODIA NA
TRĄBKĘ (TRUMPET RHAPSODY) 5:36 (James, arr. R. Damrosz). Muza 2892a-b
(mx 4756-4757, A-22). Recorded in Warsaw Philharmonic Hali, February 22, 1956. The Blue Jazz National Musie
Ensemble, Ryszard Damrosz — conductor. Trumpet solo-Józef Grabarski. ** From the A. Zarebski collection. 28 czerwca 1919 roku, w
londyńskim hotelu ,,Savoy”, z okazji podpisania traktatu wersalskiego
kończącego l Wojnę Światową, odbył się
uroczysty ,,Bal Zwycięstwa”. Był na nim obecny brytyjski król
Jerzy V wraz z rodziną, wiele koronowanych głów państw
europejskich, głównodowodzący wojskami francuskimi
generał Foch i amerykańskimi generał Pershing, liczni
sztabowcy i dyplomaci. Do tańca przygrywała 150-osobowa orkiestra
amerykańskiej marynarki wojennej oraz... pięcioosobowy
zespół ..Original Dixieland Jass Band”, który
wówczas przebywał na tournee w Anglii. Ten ostatni
rozpoczął swój występ od zwyczajowego odegrania hymnu
amerykańskiego. Tak oryginalnej wersji hymnu państwowego jeszcze
nigdy nie słyszano, ale gdy umilkły jego ostatnie tony burzliwym
oklaskom nie było końca! Zaraz potem dostojna publiczność
usłyszała utwór trębacza Nicka LaRocki ,,Tiger Rag”,
który wywołał kolejną falę entuzjazmu na sali.
Trudno uwierzyć, ale to pierwsze zetknięcie się „brudnej
muzyki”, jak wówczas określano jazz, ze światową
śmietanką arystokracji, dla jazzu okazało się
zwycięskie: one-step rozpoczął swój triumfalny
pochód przez wszystkie kraje i kontynenty. W maju 1945 roku, gdy
cały świat, a przede wszystkim umęczona Europa, cieszył
się z zakończenia II Wojny Światowej, radość
tę wyrażano rozmaicie, ale najczęściej w takt popularnych
swingowych melodii tanecznych. Swing w Ameryce chylił się
już ku upadkowi, kończyła się era big-bandów, ale
dzięki temu powtórnemu „odkryciu” muzyka ta przeżyła
swój powtórny złoty okres. Cała Europa
rozbrzmiewała melodiami z filmu „Serenada w Dolinie Słońca”,
brzmienie orkiestry Glenna Millera usiłowały naśladować
setki rozmaitych big-bandów polskich, czeskich i francuskich. Wprawdzie
co to takiego ten „jazz” wiedziano niezbyt dokładnie, ale starano
się wiernie kopiować nie tylko partie aranżowane, lecz i
poszczególne partie solowe. W wielu wypadkach było to z
pożytkiem dla granych utworów gdyż
umiejętność improwizacji wśród muzyków
europejskich była wówczas sztuką spotykaną nader
rzadko. „Aranżacje pisano tak, by dobrze brzmiały w każdym
składzie — od kwintetu aż do pełnego big-bandu — wspomina
Mateusz Świę-cicki - Kupowało się je w formie gotowych
głosów (bez partytury), w formie t.zw. „orkiestrówek”, na
których wydawcy zbijali majątek. Repertuar ten grywano
wszędzie, lecz wówczas był on stanowczo zbyt nowoczesny dla
starszej publiczności, każda więc orkiestra, z radiowym
big-bandem Jana Cajmera włącznie - prócz orkiestry Charlesa
Bovery’ego! — zmieniała saksofony i puzony na klarnety, skrzypce i
akordeony; trębacze zakładali tłumiki, aby na zmianę
grać „stary repertuar” — tanga, walce, polki, oberki i kujawiaki.
Tworząc orkiestry na potrzeby dancingowe marzono jednak o brzmieniu
big-bandowym: dobierano saksofo-nistów i trębaczy, cierpiano na
brak puzonistów, nie doceniano roli sekcji rytmicznej. Bowiem saksofonowy
sound fascynował wówczas bardziej, niż dziś
syntezatory, zaś słaba, anemiczna i nie swin-gująca sekcja
rytmiczna była wówczas w Europie regułą. Z drugiej
strony b a n o się rytmu przy nagrywaniu płyt, ustawiając
perkusję i kontrabas możliwie najdalej mikrofonów, a muzykom
kazano grać... jak najciszej, bowiem fonografia i fonia
zniekształcały częstotliwości skrajne. Dlatego dziś
nie można tych nagrań w pełni zregenerować pod względem technicznym. Mimo
tych wszystkich braków, aranżowany swing był jednak bardzo
czysty stylowo — autonomiczny, bez zapożyczeń i dzięki temu
łatwiej go było odróżnić od muzyki nie jazzowej,
niż dziś oddzielić jazz od wszelkiego rodzaju hybryd r
mariaży. Grano mniej dźwięków — lecz dbano o nie
bardziej i, dzięki temu, tym starym nagraniom brak owej ornamentyki,
natrętnej gadatliwości i „szumu informacyjnego”, jakim obecnie
raczy nas w jazzie nawet nie awangarda, lecz byle dixieland. Nie
zalewała nas wówczas trzeciorzędna
twórczość kierowników orkiestr i gitarzystów
basowych, ambicją zespołów był „światowy”
repertuar: mniej myślano o tantiemach, bardziej zachowując
artystyczną uczciwość, niż dzieje się to obecnie.
Dzięki temu ten — przecież nieudolny i trochę
ciężkawy — jazz zachował swą godność mimo,
że podobnie jak przed laty w Storyville, rozwijał się
wśród pikantnej cyganerii powojennego
półświatka”. Z tej swingowej bazy
wystartował polski jazz i wyrośli z niej pierwsi pionierzy i
miłośnicy jazzu w Polsce. Pierwsza edycja nowej serii „Archiwum
polskiego jazzu” składa się r czterech płyt i obejmuje
lata 1946—1956. Na płycie pierwszej zatytułowanej „Powojenne
orkiestry taneczne”, znajdują się reedycje nagrań dokonanych
po wojnie dla rozmaitych wytwórni płytowych, przez najpopularniejsze
wówczas orkiestry swingowe: Bovery’ego (w dwóch
różnych składach), Haralda, Obrębskie-go, Janicza,
Braci Łopatowskich, Skowrońskiego, Górkiewicza (która
początkowo była małym składem wyłonionym z
big-bandu Jana Cajmera) i Damrosza. Są też pierwsze
nieśmiałe próby jazzowej wokalistyki (Kaliszewska,
Chór Czejan-da). Płyta druga jest wielką sensacją!
Złożą się bowiem na nią unikalne, nieznane,
dotąd nigdy nie publikowane na płytach, nagrania legendarnego
zespołu „Melomani”, pochodzące z lat 1952-1954. Na płycie
trzeciej i pierwszej stronie płyty czwartej znajdą się
reedycje popularnej w połowie lat pięćdziesiątych serii
„Jazz improwizowany”, z nagraniami zespołów Mazurkiewicza,
Walaska, Kowalczyka, Hermana, Kurylewicza, Lica oraz późniejszymi
nagraniami „Melomanów”. Strona druga płyty czwartej
poświęcona jest pierwszym polskim pianistom jazzowym:
Maci-szewskiemu, Prejznerowi, Hermanowi, Kurylewiczo-wi, mamy tu również
dwa niedawno odkryte, dotąd nie publikowane nagrania: w ogóle
pierwsze z utrwalonych przez Krzysztofa Komedę (1952) oraz jednego z
ówczesnych „muszkieterów” polskiej pianistyki jazzowej,
Edwarda „Gwidona” Widelskiego. „Niektórzy bohaterowie
tych starych krążków — wspomina dalej Mateusz
Święcicki - odeszli od nas. na zawsze, inni — wyjechali na
stałe za granicę, a jeszcze innych spotykamy daleko poza jazzem: w
orkiestrze radiowej, w szkolnictwie muzycznym w świecie muzyki
poważnej i dawnej, wśród kompozytorów i
aranżerów; wielu uprawia całkiem inne zawody. Wszyscy oni
byli jednak wówczas jazzmanami i pozostawili po sobie nie tylko te
płyty, lecz także entuzjazm dla muzyki synkopowanej przekazywany
młodym pokoleniom w warunkach zgoła niekorzystnych i jakże
odmiennych od dzisiejszych, gdy o nobilitacji jazzu nikomu się nie
śniło, a ktoś — kto wybrał jazz — nie miał w
perspektywie żadnych festiwali, lecz co najwyżej granie do
tańca”. Właśnie taki był polski jazz w latach 1946-1956. Andrzej Zarąbski |